Newsletter
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco
Łechtaczka to najprawdziwszy skarb każdej kobiety. To coś absolutnie niesamowitego i wyjątkowego, co sprawia, że możemy czerpać olbrzymią radość z seksu. To najbardziej wrażliwe miejsce erogenne na naszym ciele, dużo bardziej wrażliwe, niż nawet najbardziej czuły punkt na ciele mężczyzny. Jak naprawdę wygląda łechtaczka, do czego służy i dlaczego wyłącznie do przyjemności?
Łechtaczka, wbrew wyobrażeniom większości z nas, nie jest małym „guziczkiem”, ani „koralikiem”. To, co widoczne gołym okiem, to jedynie jej zewnętrzna część, czyli żołądź łechtaczki. Wydawało Wam się, że żołądź mają tylko mężczyźni, bo jest on częścią penisa? No to byłyście w błędzie.
Gdy rozmawiam z koleżankami o seksie i rozmowa zaczyna schodzić na temat naszych kobiecych sfer erogennych, większość z nich mówi o łechtaczce, jak o czymś bardzo malutkim, drobnym. W rzeczywistości łechtaczka wcale nie jest taka mała, bo ma około 12 – 15 centymetrów. To mniej więcej tyle, ile wynosi średnia europejska długość penisa - i to w erekcji! Gdy zdacie sobie z tego sprawę, już nigdy nie nazwiecie łechtaczki „guziczkiem” ani „koralikiem”!
Żeby było jeszcze zabawniej, to wcale nie koniec podobieństw pomiędzy łechtaczką a penisem. Łechtaczka poza żołędziem (brzmi znajomo?) posiada odnogi w kształcie litery „V”, przypominające skrzydełka. Tak samo jak penis, łechtaczka posiada ciała jamiste, które łączą się z kośćmi łonowymi. Ciała te wypełniają się krwią w trakcie podniecenia, wskutek czego żołądź łechtaczki może powiększyć się nawet dwukrotnie. Brzmi jak wzwód? No i bardzo dobrze, bo tak to się właśnie nazywa - wzwód łechtaczki. Mało tego, łechtaczka ma nawet napletek! To ta fałdka skóry, nieco przypominająca kapturek. Napletek ma bardzo ważną funkcję - chroni łechtaczkę przed podrażnieniami.
No właśnie, dlaczego? Łechtaczka nie pełni żadnej roli w procesie prokreacji - swobodnie mogłybyśmy rodzić dzieci bez niej. Bez łechtaczki można żyć, choć chyba żadna świadoma swojej seksualności kobieta by tego nie chciała. Dlaczego? Bo łechtaczka służy tylko i wyłącznie sprawianiu przyjemności. Być może trudno w to uwierzyć, ale naprawdę tak jest. Można powiedzieć, że niezłe z nas szczęściary. Łechtaczka posiada aż 8000 zakończeń nerwowych (to dwa razy więcej niż penis!), dzięki czemu jest niezwykle wrażliwa na dotyk. Wiedząc to, możemy śmiało powiedzieć że orgazm wywołany stymulacją łechtaczki jest dużo silniejszy, niż nawet najsilniejszy orgazm, jaki może osiągnąć mężczyzna.
Aż chce się wykrzyczeć głośne: „WOW”! Jednak taka czułość może być błogosławieństwem, ale może również być przekleństwem. Sama znam kobiety, które nie przepadają za stymulacją łechtaczki, bo po prostu jest ona dla nich zbyt intensywna. Jest to jednak z całą pewnością jedynie niewielki procent wszystkich kobiet, bo jednak dla zdecydowanej większości, ze mną włącznie, zabawa łechtaczką jest szalenie przyjemna.
Nic dziwnego, że bardzo dużo kobiet nawet podczas stosunku z partnerem nie jest w stanie osiągnąć pełni przyjemności bez dodatkowego „wsparcia” w postaci stymulacji łechtaczki. Można ją pocierać lub masować, można robić kółka palcem, można ją delikatnie nacisnąć. Wspaniałe są także pieszczoty oralne, podczas których partner lub partnerka delikatnie rozchyla wargi sromowe i pieści łechtaczkę za pomocą języka.
Jestem zaskoczona, że w dzisiejszych czasach wciąż tak niewielka jest społeczna świadomość ludzkiej cielesności. Znajomość ciała człowieka jest czymś, co nabywamy m.in. w szkołach, na lekcjach biologii. Zdaje się jednak, że poza tą funkcjonalnością organów płciowych, która służy prokreacji, niewiele można się o nich dowiedzieć z podręczników szkolnych. Być może właśnie z tego powodu sądzono (a może nawet sądzi się do tej pory?), że o łechtaczce mówić nie wypada. W zasadzie dopiero w drugiej połowie XX wieku podjęto się badań naukowych, których przedmiotem była właśnie łechtaczka. Wcześniej organ ten był raczej poza zainteresowaniem uczonych, a szkoda.
Całe szczęście, dzisiaj nasza wiedza jest dużo większa, co pozwala nam cieszyć się własnym ciałem i czerpać radość z tego, co dała nam natura.